W latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych w Nepalu pojawiało się dużo hippisów przybywających tutaj z Europy Zachodniej, Stanów Zjednoczonych, Kanady i Australii. Większość z nich zatrzymywała się w stolicy kraju Katmandu, choć niektórzy wyruszali dalej, by lepiej poznać ten egzotyczny kraj. Hippisi założyli nawet tutaj swoją stolicę w Dhulikhel. To niewielkie miasto liczące dzisiaj około 30 tysięcy mieszkańców położone jest 30 kilometrów na wschód od Katmandu i leży na wysokości 1550 m n.p.m. Rozpościera się stąd panoramiczny widok na pokryte śniegiem szczyty Himalajów. Idealne miejsce dla tych, którzy pragnęli oderwać się choćby na jakiś czas od zgiełku współczesnego świata i cywilizacji. Nepal był wówczas krajem istniejącym jakby w innym wymiarze, był uosobieniem utopijnej Shangri-La opisanej przez Jamesa Hiltona w jego powieści Zaginiony Horyzont. Dawne królestwo było dla hippisów, jak święta ziemia, gdzie można było doświadczyć czegoś niezwykłego. Wielu docierało tu z Europy, podróżując słynnym Hippie Trial /szlakiem hippisowskim/ do Indii i Nepalu. Podróżowali przez Turcję, Iran, Afganistan i Pakistan. Dla wielu z nich następnym etapem podróży była również Tajlandia, inny narkotykowy raj w tamtych rejonach świata. W Nepalu poza sklepami sprzedającymi marihuanę i haszysz były też inne atrakcje. Niektórzy spośród hippisów lubili odwiedzać buddyjskie świątynie i klasztory, żeby tam słuchać nieznanych im wcześniej buddyjskich nauk. Jednym z tych, którzy zainteresowali się ścieżką prowadząca poza cierpienie był Duńczyk Ole Nydahl wraz ze swoją, nieżyjącą już żoną Hannah. Nauczali później buddyzmu tybetańskiego niemalże na całym świecie, także w Polsce. Jednakże większość spośród przybywających do Nepalu Westmenów nastawiona była na coś zupełnie innego. Tutaj mogli sobie pozwolić na swobodne korzystanie ze swoich ulubionych używek, czyli haszyszu i marihuany. W tamtych czasach miejscowy sklepikarz mógł zdobyć rządową licencję i sprzedawać te substancje tak jak dzieje się to w czasach współczesnych w amsterdamskich coffeeshopach. Było tak do 1976 roku, gdy rząd Nepalu pod presją Stanów Zjednoczonych i Światowej Organizacji Zdrowia WHO zdelegalizował używanie haszyszu i marihuany, tak jakby w sąsiednim Meksyku w ogóle nie uprawiano konopi i nie szmuglowano marihuany na chłonny rynek bogatego sąsiada. Oficjalna polityka to jedno, a rzeczywistość dnia codziennego to drugie. W dawnym himalajskim królestwie nadal uprawiano konopie, nie tylko w Dolinie Katmandu, ale również w wysoko położonych dolinach Himalajów, w wioskach leżących nawet na wysokościach przekraczających 2 500 mn.pm. To z tych rejonów pochodził i pochodzi najlepszej jakości haszysz na świecie. To ręcznie zbierana żywica z rosnących tutaj konopi. Taki towar przywożono do stolicy z wysoko położonych dolin. Ponieważ od 1996 do 2006 roku w Nepalu trwała wojna domowa z maoistowskimi partyzantami, którzy byli również i tutaj zbrojnym ramieniem lokalnej partii komunistycznej drogi prowadzące do stolicy kraju Katmandu były regularnie patrolowane przez Royal Nepali Army. Ich oddziały niejednokrotnie znajdowały broń lub haszysz szmuglowany do Katmandu w ciężarówkach marki Tata. To właśnie taki haszysz, a nie ten sprzedawany turystom czy to w Katmandu, czy to w Pokharze trafiał później na rynki m.in. krajów Europy Zachodniej, Australii czy też Japonii. Od kilku tysięcy lat marihuana i haszysz są wykorzystywane nie tylko w celach rekreacyjnych. Wzmianki o medycznych i mistycznych właściwościach tych substancji znajdują się w Wedach, starożytnych religijnych pismach hinduizmu. Badania naukowe wykazały, że właściwości konopi mogą być wykorzystywane do leczenia takich chorób jak, nadmierna nerwowość i pobudzenie, stany lękowe, choroba Parkinsona, stwardnienie rozsiane, depresja czy też choroby nowotworowe. Wprawdzie można spotkać się z opiniami, że doświadczenia uzyskiwane dzięki takim substancjom, jak haszysz mogą pomóc w zrozumieniu iluzoryczności i zjawisk i nas samych, co może być wykorzystane na ścieżce rozwoju duchowego, ale trudno oprzeć się wrażeniu, że zdecydowana większość ludzi nie szuka dzięki tym doświadczeniom inspiracji do praktykowania medytacji. Trudno także powiedzieć, do jakiego stopnia wędrowni hinduscy asceci, którzy są wyznawcami boga Śiwy nadużywają tych substancji, zamiast spędzać swój czas na praktykowaniu medytacji. Nawet jeśliby nadużywali marihuany i haszyszu, to dzięki swojemu wyjątkowemu statusowi w tej kulturze nie mogliby wylądować w więzieniu ani tym bardziej zapłacić grzywny za łamanie prawa. Co więcej, rząd Nepalu zaopatruje ich w najlepszy haszysz, aby mogli kultywować swoje tradycje. Co roku do stolicy Nepalu docierają wędrowni asceci i z samego Nepalu i z Indii, aby brać udział w dorocznym festiwalu ku czci boga Śiwy, Maha Shivarati. Ten dwudniowy festiwal religijny przypadający, w zależności od fazy księżyca na przełom lutego i marca to także wielka atrakcja turystyczna. W tym roku w Nocy Śiwy uczestniczyło około miliona osób, w tym siedmiuset sadhu z Indii i Nepalu. Dwa lata temu jeden z członków nepalskiego parlamentu i członek Komunistycznej Partii Nepalu, Sher Bahadur Tamang rozpoczął wraz z wieloma naukowcami, lekarzami i ekspertami w dziedzinie ekonomii i rozwoju społecznego kampanię mającą na celu zalegalizowanie marihuany i haszyszu. Podczas tej kampanii wskazywano nie tylko na to, że wokół tych substancji narosło wiele mitów, które przyczyniły się do ich demonizacji, ale również i na to, że zaprzepaszczono szansę, aby wyrwać ze stanu permanentnej biedy miliony Nepalczyków. Wszak zajmujący się rolnictwem Nepalczycy mogliby zajmować się uprawą konopi, które byłyby wykorzystywane w przemyśle farmaceutycznym. To z kolei mogłoby dać pracę wielu innym Nepalczykom i ściągnąć do kraju zagranicznych inwestorów. Niezrozumiałym było dla niego również to, że demonizacja konopi i poglądy na temat szkodliwości wytwarzanych z nich substancji miała miejsce w takim kraju, jak jego ojczyzna. To tutaj ludzie czczą boga Śiwę, którego łączy się z afirmującym podejściem do medycznych i duchowych właściwości haszyszu i marihuany. To tutaj substancje te odgrywały niezwykłą rolę w życiu kulturowym i społecznym. Niemniej jednak przez ponad pięćdziesiąt lat nie wykorzystywano we właściwy sposób naturalnego bogactwa dawnego himalajskiego królestwa. Kto wie, może i tutaj wszystko zacznie się pod tym względem zmieniać?